5.01.2013 r.
Kochany Pamiętniczku!
Nie jest dobrze. Jest bardzo, ale to bardzo źle.
Dowiedziałam się, że chemioterapia w moim przypadku mało pomoże.
Przedłuży moje życie o kilka miesięcy.
Tylko nikt nie chce mi powiedzieć dlaczego...
I czuję się z tym jeszcze gorzej.
Ze szkołą mogę się już pożegnać.
Bo po części to zrobiłam.
Nie chciałam, aby przyjaciele widzieli mnie w gorszym stanie, niż teraz.
Wiesz, że rodzice wysłali mnie dzisiaj do psychologa?
To tak, jakby uważali, że zwariuję.
Ale to nie ja wariuję.
To oni przez cały czas panikują.
Rozumiem to po części, bo wiem, że to nie ja będę musiała uporać się ze śmiercią córki.
Każdy zdaję sobie sprawę, że moje pogorszenie stanu zdrowia, to kwestia czasu.
Chyba tylko ja nie przyjmuję tego do wiadomości.
I będę starała się nadal nie dopuszczać tej myśli.
Póki się da, żyję normalnie.
Wczoraj w szpitalu, poznałam dziewczynę.
Była starsza o rok.
Nie miała rodziny, samotnie leżała na oddziale.
Chorowała na to samo co ja...
A może powinnam napisać: umierała na to samo, co ja.
Mimo to, uśmiechała się cały czas.
Nie przejmowała się tym, że za chwilę jej nie będzie.
Bo w każdej chwili może zasnąć i się nie obudzić.
Najgorsze jest to, że ja jestem w tej samej sytuacji, tylko mnie ma kto wspierać.
Nie wyobrażam sobie, żeby uśmiechać się na łożu śmierci.
Tylko, czy jestem gotowa o tym mówić?
Zdecydowanie nie.
Jeszcze nie...
Dowiedziałam się, że chemioterapia w moim przypadku mało pomoże.
Przedłuży moje życie o kilka miesięcy.
Tylko nikt nie chce mi powiedzieć dlaczego...
I czuję się z tym jeszcze gorzej.
Ze szkołą mogę się już pożegnać.
Bo po części to zrobiłam.
Nie chciałam, aby przyjaciele widzieli mnie w gorszym stanie, niż teraz.
Wiesz, że rodzice wysłali mnie dzisiaj do psychologa?
To tak, jakby uważali, że zwariuję.
Ale to nie ja wariuję.
To oni przez cały czas panikują.
Rozumiem to po części, bo wiem, że to nie ja będę musiała uporać się ze śmiercią córki.
Każdy zdaję sobie sprawę, że moje pogorszenie stanu zdrowia, to kwestia czasu.
Chyba tylko ja nie przyjmuję tego do wiadomości.
I będę starała się nadal nie dopuszczać tej myśli.
Póki się da, żyję normalnie.
Wczoraj w szpitalu, poznałam dziewczynę.
Była starsza o rok.
Nie miała rodziny, samotnie leżała na oddziale.
Chorowała na to samo co ja...
A może powinnam napisać: umierała na to samo, co ja.
Mimo to, uśmiechała się cały czas.
Nie przejmowała się tym, że za chwilę jej nie będzie.
Bo w każdej chwili może zasnąć i się nie obudzić.
Najgorsze jest to, że ja jestem w tej samej sytuacji, tylko mnie ma kto wspierać.
Nie wyobrażam sobie, żeby uśmiechać się na łożu śmierci.
Tylko, czy jestem gotowa o tym mówić?
Zdecydowanie nie.
Jeszcze nie...
Ness
Świetny!!
OdpowiedzUsuńJej
Czekam na kolejny!
Super! Mam nadzieję, że za niedługo pojawi się kolejny... rozdział? wpis do pamiętnika? Nie wiem, w każdym razie czekam na next.
OdpowiedzUsuńŚwietny jest wzruszyłam się :( Proszę o informowaniu mnie oo kolejnych rozdziałach na http://liampaynejade1d.blogspot.com Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńPorusza. Bardzo porusza. Jejku na prawdę. Nie no lecę dalej.
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;*
A.
Jezu zaraz będę ryczeć!
OdpowiedzUsuńGenialny lecę dalej :*
Nie ma dla niej ratunku? Boże, przecież to straszne! Ona ma tylko 16 lat i całe życie przed sobą...
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, ze rodzice odchodzą od zmysłów. Stracić dziecko to chyba najgorsze co może ich spotkać.
"Chorowała na to samo co ja...
A może powinnam napisać: umierała na to samo, co ja."
GENIALNIE NAPISANE
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Uśmiechać się na łożu śmierci to prawdziwa sztuka, ale w końcu jak to było w Harry'm Potterze „Nie żałuj umarłych. Żałuj żyjących” czy coś podobnego. Najgorzej nie ma się Ness. Ona odejdzie. Może do lepszego, może do gorszego świata, ale pozna coś nowego. A jej rodzice Będą musieli egzystować ciągle w tym samym zepsutym świecie, który odebrał im córkę. Co za cholerna niesprawiedliwość.
OdpowiedzUsuń